Wybory 2016: Redaktor Armando Correa Wzywa Latynosów Do Głosowania

Wybory 2016: Redaktor Armando Correa Wzywa Latynosów Do Głosowania
Wybory 2016: Redaktor Armando Correa Wzywa Latynosów Do Głosowania

Wideo: Wybory 2016: Redaktor Armando Correa Wzywa Latynosów Do Głosowania

Wideo: Wybory 2016: Redaktor Armando Correa Wzywa Latynosów Do Głosowania
Wideo: Armando Correa presenta su nuevo libro #LaHijaOlvidada 2024, Kwiecień
Anonim
Armando Correa
Armando Correa

Koniec jest bliski, to takie proste. To od nas zależy, jakiego kraju i praw chcemy dla naszych dzieci. Mamy moc decydowania o tym, czy będziemy żyć w pokoju, czy na wojnie, jakie będzie przeznaczenie ludzkości, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Nie jesteśmy Bogiem, ale nie sądzisz, jaką wielką moc mamy? A wszystko dzięki pozornie niewielkiemu prawu, jakie daje nam demokracja: prawa do głosowania.

Ty i ja razem utworzymy historię. Należymy do pokolenia, które ma moc decydowania, kto zostanie następnym prezydentem najpotężniejszego kraju na świecie, w jednych z najbardziej polaryzujących i krytycznych wyborów w historii demokracji w tym kraju, jakie możemy nazwać naszymi. Jak możemy nie korzystać z tej mocy?

Około 27 milionów Latynosów ma prawo do głosowania w USA, a my będziemy głosami naszych braci i sióstr, synów i córek, wnuków, rodziców - wszystkich tych, którzy dokonali ogromnych poświęceń, aby opuścić swój dom i walczyli o świetlana przyszłość. Jeśli wszyscy pójdziemy do urn, nie będzie wystarczająco mocnego muru, który by nas powstrzymał.

Urodziłem się i dorastałem w kraju wyspiarskim, który nie dał mi tego prawa, które możesz przyjąć za pewnik. Kiedy wziąłem pierwszy oddech, znajdowałem się pod rządami człowieka, który uważał, że jest potężniejszy niż Bóg. Umieścił się na nieruchomym tronie na wyspie, z której nikt nie mógł uciec, gdzie nie mieliśmy prawa myśleć inaczej niż on, być innym, wierzyć w Boga, w żadnego Boga, który nie był nim. Możesz sobie to wyobrazić? I nie mogliśmy nic na to poradzić.

Prawo do głosowania w kraju, w którym się urodziłem, było smutną iluzją. Przywódca tego kraju, ten, który przez cztery dekady koronował się na króla, pewnego dnia postanowił przekazać tron swojemu bratu - zapoczątkowując rodzaj monarchii karaibskiej, która ze wszystkich widocznych znaków będzie trwała, gdy umrze lub ustąpi i minie pochodnia dla swojego syna, córki, zięcia lub dowolnego ulubionego despoty z jego otoczenia.

Udało mi się uciec z tej wyspy i z dnia na dzień zostałem wygnańcem, uchodźcą. Przyjechałem do Stanów Zjednoczonych i, jak większość uchodźców, zacząłem od zera. Nauczyłem się nowego języka i dzięki dużej ilości pracy i wysiłku stałem się tym, kim chciałem być, kim zawsze marzyłem, że mogę być. Zostałem dziennikarzem. Przeprowadziłem się do Nowego Jorku

Miasto, w którym zawsze marzyłem o życiu, dostało pracę pisząc do wydawanego właśnie magazynu - gdzie dziś jestem jego redaktorem naczelnym. Dzięki Wam wszystkim, 20 lat po tym, jak go uruchomiliśmy, People en Español jest magazynem numer jeden w kraju w języku hiszpańskim.

Wraz z moim partnerem Gonzalo stworzyłem rodzinę. Mamy trójkę wspaniałych dzieci: Emmę, Annę i Lucasa. Zawsze chciałem być ojcem i byłem przekonany, że kiedy ich będę miał, urodzą się i wychują w kraju, w którym będą mogli budować własną przyszłość.

Napisałam też powieść „Niemka”, historia miłosna dwojga dzieci, które obiecują, że będą razem do końca życia. To także historia odrzuconych ludzi; o tym, jak świat może odwrócić się od ciebie i wysłać cię do piekła. To historia o uchodźcach, takich jak ty i ja.

Marzenia się spełniają, wiem, że to fakt. Ale ich spełnienie lub nie zależy wyłącznie od nas. Co cztery lata, kiedy mam szansę wybrać swoje przeznaczenie, moje serce bije szybciej i dziękuję Bogu - temu Bogu, który był zabroniony na wyspie, na której się urodziłem - ponieważ moje dzieci i ja mamy prawo, które wielu uważa za oczywiste, po prostu ponieważ mogą brać słońce i księżyc, powietrze, którym oddychają, za coś oczywistego, nie patrząc poza swoją skorupę, ignorując fakt, że zaledwie kilka lat temu, tak, w tym najpotężniejszym kraju na świecie kobiety i Afroamerykanie nie byli może głosować.

Wybory to czas świąteczny w moim domu. Moje dzieci wiedzą, jakie mają szczęście, że ich rodzice mogą decydować, kto będzie rządził tym krajem. Zabieram ich do urn i podzielam euforię, którą mogą zrozumieć tylko ci z nas, którzy dorastali bez tego prawa w dyktaturze.

Kiedy więc budzisz się w dniu wyborów i widzisz swoje dzieci, rodziców, rodzeństwo, małżonków, przyjaciół w zaciszu własnego domu, przytul ich, ponieważ wszyscy macie wielkie szczęście. Opuść swój dom z siłą, jaką daje ci ten kraj - nie ignoruj tego! - i idź do komisariatu wyborczego i bądź tam pierwszy, gdy drzwi się otworzą. Wejdź do tej małej budki, a kiedy będziesz w tej świętej przestrzeni, twarzą do karty do głosowania z imionami wszystkich kandydatów, poczuj się, kim naprawdę jesteś: najbardziej wolną osobą na świecie.

Błagam cię, jako kogoś, kto nigdy nie miał do tego prawa na Kubie, w kraju, w którym się urodziłem i wychowałem: Cholera! Idź głosować.

Zalecane: